Wyjaśnienia, ale czy przez to mi wybaczycie?
Czy to normalne, że rozdział nie ukazał się po tak długim czasie? Według mnie, to nie jest normalne. Oczywiście to z mojej winy. Nie jest osobą wytrwałą w pisaniu. I tak się dziwię, że mój blog za nie długo będzie obchodził rocznice. Ale z tym wiąże się, to, że chcę się przygotować na to wydarzenie. Chcę wystartować z nowym opowiadanie, może one shot'em oraz konkursem. To oznacza, że nie będę nic pisała na tym blogu Na razie. Nie rozmawiałam z Veronicą o tym. Ona nie ma bladego pojęcia o tej sprawie.Przepraszam Veronica, ale nie dam rady tak dłużej...
Znamy się krótko, ale i tak wiem, że można na tobie polegać. Zazdroszczę osobą, które mogły cię poznać w rzeczywistości. Masz wielki talent do pisania i nie zmarnuj tego. Świadczy o tym przynajmniej to, że w kilka miesięcy dobiłaś ponad 50 tysięcy wyświetleń i 43 obserwatorów. Muszę się przyznać, że zazdrościłam ci takiej liczby. W dniu dzisiejszym może mała część mnie dalej ci zazdrości. Ale wiem co muszę zrobić; muszę więcej pisać na moim blogu. Dwa blogi mnie przerosły. Po pewnym czasie dochodziło do tego, że nie wiedziałam, który to który blog i zaczynałam na moim blogu o Mady... Mam nadzieję, że zrozumiesz mnie i wybaczysz mi oraz, że zostaniemy w stałym kontakcie.Ale co dalej z blogiem?
To pytanie gnębiło mnie od początku, kiedy zaczęłam myśleć o odejściu. Mam wyrzuty sumienia, bo przecież to ja chciałam założyć tego bloga. Zostawiam samą Veronice z tym wszystkim. Wyrzuty sumienia pojawiały się wtedy, kiedy pojawiały się komentarze "kiedy następny rozdział?". Miałam wtedy poczucie, że kogoś zawiodłam, po raz kolejny. Wiem też, że na innym blogu Veroniki była podobna sytuacja. To jeszcze bardziej mnie przygnębiało. W tym przypadku cytat "Historia lubi się powtarzać" jest jak najbardziej trafny. Dalsze losy bloga pozastawiam w rękach Veroniki. Jednak proszę, żeby mnie nie usuwała z roli administratora, ponieważ może pojawi się taka sytuacja, że jednak wrócę.Przepraszam wszystkich, których dotknęła ta wiadomość i którym strawiłam nawet najmniejszy ból. A szczególnie Veronicę...
Na koniec mam dla Was to co udało mi się napisać przez ten czas:
*Mady*
- Verdas! Idź do niej i wyjaśnij to! Nie mogę już patrzeć, jak ona płacze! - krzyczę za nim, zapominając, że to mój szef. Drzwi otwierają się.
- Dzięki za radę. Myślisz, że nie próbowałem? - pyta z ironią.
- Zrób coś co ją zachwyci. Mogę ci w tym pomóc. - odpowiadam z uśmiechem. Szatyn odwzajemnia to. Usiedliśmy przy biurku i zaczynam tłumaczyć co może zrobić. Leon uważnie słucha mnie.
- Zrobię tak! Dzięki za pomoc. - krzyczy szczęśliwy. Przytulił mnie i wyszedł. Uśmiechnięta usiadłam wygodnie na krześle i założyłam ręce za głowę. Kompletnie zapomniałam, jak dużo spraw mam na głowie. Myślę o całym planie. Zaczęłam uważać Leona za dobrego faceta. Oczywiście nie ma mowy żebym zakochała się w nim, ale nie oszukujmy się - jest przystojny. Nie! Co ja mówię! Przecież to mój szef! Nie zrobię tego Violi.
*Leon*
Jestem bardzo pobudzony planem odzyskania drobnej szatynki. Mady za ten plan należy się awans. Wchodzę szczęśliwy do wspólnego gabinetu, który dzielę z Diego. Nagle przypominan sobie słowa Mady "(...) popsułeś jej nawet spotkanie z Diego...". Diego spotyka się z Violą? Nie rozumiem tego.
Żegnajcie i pamiętajcie, że zawsze będę was kochać i nie zapomnę o Was.
Ada Verdas